Recenzja filmu

Vatel (2000)
Roland Joffé
Gérard Depardieu
Uma Thurman

Wielki dramat małego artysty

Ostatni film Rolanda Joffé pt. "Vatel" z pewnością można by określić etykietką: film kostiumowy i uznać go za efekt konsekwentnej polityki produkcyjnej francuskiej kinematografii, która w
Ostatni film Rolanda Joffé pt. "Vatel" z pewnością można by określić etykietką: film kostiumowy i uznać go za efekt konsekwentnej polityki produkcyjnej francuskiej kinematografii, która w ostatnich latach regularnie wprowadza na ekrany nowe filmy w tym gatunku, cieszące się dobrą marką, wsparte długą i znakomitą tradycją francuskiego filmu historycznego (w odmianie kostiumowej). Poprzestać na podobnym określeniu w stosunku do ostatniego filmu tego reżysera to jednak duży błąd, zarówno w temacie jak i w tonie wypowiedzi autor daleko odbiega tu od schematu. Historia opowiedziana w filmie Rolanda Joffé jest prawdziwa, a jej bohaterem jest nieprzeciętna jednostka, której los uwarunkowała wielka historia, mimo iż nie znajdziemy na jej kartach jej nazwiska. Bohater Rolanda Joffé nie jest ani monarchą, ani dowódcą wojskowym, żaden z niego rebeliant czy szpieg. Zalicza on się do grona tych, dla których polityczne rozgrywki nie mają żadnego znaczenia. Obdarzony licznymi talentami François Vatel pędzi żywot wiernego sługi swego pana. Niestety nie sposób ustrzec się przed presją historii w tak burzliwych, barwnych czasach, jakimi były lata rządów Ludwika XIV. Francja, będąc wówczas u szczytu rozwoju gospodarczego i kulturalnego, prowadziła liczne wojny. Punktem wyjścia filmu jest moment, kiedy król w poszukiwaniu sojuszników politycznych w wojnie z Holandią zapowiada swoją wizytę w siedzibie schorowanego, odsuniętego na margines polityczny księcia Condé. Stojący na skraju bankructwa książę widzi w tym jedyną szansę na odzyskanie dawnej pozycji. Zadaniem zorganizowania wizyty króla i jego dworu obarcza swego oddanego i zaufanego sługę Vatela (w tej roli jak stworzonej dla niego G. Depardieu), mistrza sztuki kulinarnej i cukierniczej, znającego od podstaw sztukę teatru i opery. Wyzwanie jest ogromne, ale Vatel je podejmuje, starannie układa plan trzydniowych uroczystości, osobiście dogląda realizacji każdego szczegółu. Jako człowiek wykształcony i utalentowany, cieszący się pełnym zaufaniem swego pana to on w istocie zarządza pałacem. Tylko dzięki zaufaniu, jakim darzą go miejscowi kupcy udaje się zakupić ogromne ilości wszelkiego rodzaju jadła potrzebnego do przygotowania nadzwyczaj bogatych i wyrafinowanych dań. Niezwykły talent wiernego sługi księcia Condé stanie się wkrótce powodem zainteresowania króla i przyczyną jego zguby. Szczery i prostolinijny Vatel stanie się obiektem intryg dworskich. Dwór królewski rządzi się własnymi prawami i wraz z przybyciem do Condé przejmuje on pałac księcia jako teren własnej gry, własnego spektaklu. Dla królewskich dworzan człowiek jest środkiem do celu, kukiełką, której ruchami można dowolnie manipulować i szydzić z jej słabości. Autentyzmowi, uczciwości Vatela przeciwstawiony zostaje cynizm i obłuda ludzi z otoczenia króla. Tu los człowieka zależy od kaprysu władcy lub jednego z jego doradców. W wyrachowaniu szczególnie celuje markiz Lauzun (Tim Roth). Jest on ulubieńcem króla i dzięki temu decyduje o tym, która z dam dworu może na pewien czas awansować stając się królewską faworytą. Aby zaskarbić sobie jego względy każda z nich musi więc przejść przez jego sypialnię. Jego uwagę zwraca piękna i niezepsuta jeszcze atmosferą dworu, Madame de Montausier (Uma Thurman wygląda zjawiskowo w stroju z epoki, niczym postać z obrazów Botticellego przeniesiona w XVII wiek). Dama okazuje się jednak wyjątkowo odporna zarówno na jego zaloty jak i groźby. To Vatel budzi jej podziw, dla niego jest ona nawet w stanie powstrzymać nadchodzącą burzę, kto nie wierzy może przekonać się o tym na własne oczy. Pomiędzy tym dwojgiem rodzi się uczucie sympatii okupionej przez Vatela utratą ukochanych mówiących papug (będzie to zapowiedź jego losu) i miłości. Jest to uczucie zakazane w świecie sztywnej hierarchii społecznej, uczucie nieznane, budzące zawiść w światku pełnym gierek i miłostek. To, czego nie można mieć, trzeba zniszczyć - oto logika, jaką kieruje się wersalska śmietanka towarzyska. Kiedy markiz Lauzun odkryje, co połączyło tych dwoje utrzymanie tego w tajemnicy będzie wymagało ze strony Anne ogromnego poświęcenia, ale Vatel nigdy się o tym nie dowie. Po stracie jedynej pokrewnej duszy przyjdzie Vatelowi doświadczyć kolejnej porażki, osobistej. W trakcie niezwykle pracochłonnego i kosztownego przedstawienia operowego za kulisami ginie jeden z wieśniaków, Vatel jako reżyser musi trzymać uczucia na wodzy, bo przedstawienie trwa, aria wkrótce dobiegnie końca i na niebie rozbłysną bajeczne fajerwerki. Tam, z drugiej strony nie obchodzą nikogo koszty ludzkie, liczy się efekt, ceni się to, co sztuczne, pompatyczne widowiskowe. Władza rozbudza żądze, które zaślepiają tych, którzy są jej spragnieni. Książę Condé w zamian za przychylność króla proponuje jako stawkę w karcianej grze swój jedyny atut - Vatela. Nasz bohater po raz kolejny doświadcza więc zdrady. Jego świat wali się, ale on ma jeszcze nadzieję, że uda mu się wszystko odwrócić. Końcowa Uczta Morska z owoców morza podanych w wymyślnych lodowych naczyniach, starannie przemyślana, to brawurowy pomysł, który może stać się kartą przetargową w jego ręku. Tymczasem zamówione u rybaków dostawy nie docierają. Na morzu trwa sztorm. Wydaje się, że nawet natura sprzysięgła się przeciwko niemu. Vatel nie jest w stanie znieść ogromnego zawodu osobistego i groźby ostatecznej klęski jego projektu, odbiera sobie życie. W relacji jednostka - historia, nasz bohater przegrywa, jego oddanie i poświęcenie zostają niedocenione przez jego pana, jego nowe uczucie skazane jest na to, że zostanie splugawione i zniszczone w zarodku, ale jedno go nie zawodzi - zmysł artysty... Z relacji jednej z arystokratek goszczących na zamku Condé dowiadujemy się, że mimo nieobecności pomysłodawcy uczta udała się znakomicie i pozostała w jej pamięci jako przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Przychodzi tu na myśl kolejna relacja sztuka - życie. W trakcie przygotowań do uroczystości na zamku w Chantilly mamy możliwość obserwowania zarówno pracy Vatela jak i jej efektu. Możemy podziwiać prawdziwego mistrza kuchni, który dowodzi całym sztabem ludzi. Jako mistrz cukiernik jest w stanie przygotować każdy wymyślny łakoć lub marcepanową kompozycję kwiatową. Wybór takiego bohatera, rzemieślnika, który zyskuje w naszych oczach miano artysty zaplątanego w meandry historii pozwoliła Rolandowi Joffé nie tylko ukazać jego dramatyczne losy na tle zakłamanego światka francuskiej XVII-wiecznej arystokracji z jej śmiesznością, obłudą i wyrachowaniem, historia ta ma wymiar ponadindywidualny. Joffé przedstawia nam jednostkę subtelną i wrażliwą przyobleczoną w nieco niezdarne ciało, jej zewnętrzne niedoskonałości i brak szlacheckiego pochodzenia nie mają znaczenia wobec tego, co jest ona w stanie dostrzec w innych wobec piękna stworzonego własnymi rękami, które jest on w stanie im ofiarować. Wydaje się to być postać bliska samemu reżyserowi. W jednym z wywiadów Joffé przyznał, że historia kucharza, który popełnił samobójstwo z powodu niemożności wypełnienia swego zadania może być postrzegana jako komiczna, groteskowa lub tragiczna, on sam wybrał tę drugą opcję. Aby odpowiedzieć sobie na pytanie czy udało mu się ją zrealizować trzeba wybrać się do kina. Ja sądzę, że dramat bohatera filmu jest niewątpliwy, choć trudno byłoby przełożyć jego dylematy na problemy współczesnego artysty. W ciągu trzystu lat zmienił się zarówno status samego twórcy jak i jego dylematy, nie zmieniło się tylko jedno - potrzeba ekspresji artystycznej, to ona pcha artystów-nadwrażliwców ku granicom ekshibicjonizmu, każe im otwierać się na innych, sprzedawać im cząstkę siebie w oczekiwaniu na odrobinę zrozumienia, każe im przyjmować tanie pochlebstwa i druzgocącą krytykę. Roland Joffé ujrzał postać XVII-wiecznego mistrza ceremonii nie jako wielkiego herosa, ale jako wrażliwego i nieśmiałego, a zarazem pełnego pasji człowieka, dla którego pewne wartości są niezbywalną częścią życia a godność to nie tylko pusty frazes. Mimo ogromnej klęski, jaką ponosi bohater filmu mamy pewność, że nie była to klęska ostateczna. Joffé mówi nam w swoim filmie, że wartością ocalającą może być sztuka (nawet ta pisana przez małe "s", której przykładów nie znajdziemy na kartach wielotomowych historii Sztuki), sztuka artystów dnia codziennego, tych nikomu dziś nieznanych alchemików, czarodziei sztuki, których praca ubarwia nasze życie. Sztuka okazuje się tu wartością ocalającą, to do niej odsyła nieustannie warstwa wizualna filmu. Zdjęcia Roberta Fraisse'a (nagrodzone Srebrną Żabą na ostatnim Camerimage) zawierają liczne aluzje do twórczości artystów europejskich. Sekwencja polowania przywodzi na myśl "Polowanie w lesie" Paolo Ucello, pierwszy nokturn w malarstwie europejskim, a sceny przygotowań do uczty to cała seria martwych natur: flamandzkich, holenderskich i w wersji Chardina. Sceny te pozwalają ukazać bujność i nieskończone bogactwo płodów ziemi i morza. Na obrazach flamandzkich mistrzów podobne przedstawienia miały zarazem świadczyć o zasobności domu i emanować sensualnym pięknem, radością płynącą z jego smakowania. Motyw vanitas jako zalążka zepsucia, ale i śmierci, kruchości ludzkiego życia pojawia się w filmie jako zapowiedź niespodziewanej śmierci głównego bohatera. Mały-wielki dramat Vatela rozgrywający się na tle pełnych sensualnego piękna wnętrz i pejzaży pochwyconego przez wyrafinowane plastycznie kadry Roberta Fraisse'a, wydaje się być niemal nieprawdopodobny. Zaskakująca śmierć Vatela zapada głęboko w pamięć jak strata kogoś wyjątkowego, bliskiego.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak to dobrze było być królem! Nie dość, że unikało się codziennych zmagań o byt, to jeszcze marzeniem... czytaj więcej
Ewelina Nasiadko

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones