Dziwi mnie taka niefrasobliwa krytyka, bo film wydaje się lepiej oddawać rosyjskiego ducha niż ten z
Rickmanem. Samo otoczenie i zachowanie głównego bohatera bardziej prawdopodobne, jego ruchy
kanciaste i niezręczne, bo był chłopem, w końcu, przez lata analfabetą i dopiero zbliżenie się do cara uczyniło
z niego kogoś wyjątkowego. W obu tych filmach zgodność z faktami pozostawia wiele do życzenia ale tę
opowieść uważam za bardziej epicką i prawdopodobną. Zgrzytem było wykonanie tanga Jerzego
Petersburskiego " Ostatniej niedzieli", które powstało w roku 1935... i nie mógł jej, przed rewolucją,
wykonywać żaden cygański zespół.