Pierwsze co mnie uderzyło - scenografia. Widz nie jest chyba tak głupi i zobaczy tą studyjną sztuczność. Inny rodzaj sztuczności odnosi się do aktorów - istne drewna. Owszem - mamy tutaj 3 ciekawe wg mnie jednostki - jest Jason Isaacs, Vincent Perez i Tim Roth - oni mogliby pokazać jakiś aktorski kunszt. No własnie - mogliby, gdyby dano im szansę - a tak - wypowiadaj w filmie dwa zdania i koniec. Więc czy zaangażowano ich tu tylko po to by film reklamowali nazwiskiem? Głupi pomysł. Historia nie porywa - momentami jest po prostu masakrycznie kiczowata i banalna. No i skoro to francuski film, to z calym szacunkiem, ale może aktorzy lepiej by zagrali w swoim ojczystym języku. Nie trzeba było się przerzucać na angielski, może po francusku byliby chociaż odrobinę bardziej wiarygodni. Wątek wojenny znika gdzieś w tle. Ogólnie - chaos i flaki z olejem i jedno co mnie maksymalnie dziwi to ocena - za co tak wysokie noty? Nastawiałąm się na ładne i wciągające, trochę poetyckie kino, a tu takie coś. Ah i jest jeszcze coś co mnie dziwi - dlaczego Patrick Doyle zgodził się napisać muzykę do takiego czegoś. Nie polecam.