'Dzieci z Timpelbach' wzbudziły we mnie raczej niesmak, o tyle utrzymany w podobnej konwencji baśni-niebaśni 'Mirka' z 2000 jest absolutnie niesamowitym filmem. Jedna z tych pozycji, za którymi trzeba ryć góry i doliny niestety. Dziecko wędrujące przez granicę, które społeczność pędzi jak psa tylko dlatego, że ma oczy brązowe, a oni niebieskie, dziewczyna, która próbuje pozbierać się po wojnie, mleko kwaszone złym okiem... No i Depardieu jako istota półdzika zaszyta w lasach z ptakami (notabene 'Strix' to naukowa nazwa 'puszczyka', nieprzypadkowe raczej).